F. H. F. H.
215
BLOG

Martyrologia zawłaszczona co najmniej podwójnie

F. H. F. H. Polityka Obserwuj notkę 55

W dzień po obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego naszła mnie ochota do napisania czegoś, co siedziało już we mnie od dłuższego czasu. Co ciekawe, katalizatorem okazała się być wypowiedź człowieka z kultury całkowicie mi obcej. Chodzi tu o Azjatę w średnim wieku, który okazał się nie być podatny na ten rodzaj definicji sytuacji, który od lat paraliżuje serca i umysły europejczyków i amerykanów (swoją drogą, czy to nie ciekawe, że europejczyk piszemy z małej, a amerykanin z dużej? Stoi za tym oczywiście pewna ideologia.). Spotkałem go na pewnej konferencji poświęconej problemom politycznym, która odbywa się w jednym z większych azjatyckich miast. To, że umysł jego nie jest spraraliżowany tym, o czym pragnę powiedzieć, nie znaczy, iż w ogóle nie jest spraraliżowany. Zapewne jest, ale nie w tym rzecz.  Jego wypowiedź traktuję jako pewien miernik. Miernik tego, że można mówić, nie bojąc się rzeczy, które w naszej kulturze uchodzą za śmiertelnie złe, lokując ich głosicieli w gronie skazanych na śmierć społeczną, na margines dla czekających na śmierć fizyczną.Ci, którzy chwalą wielokulturowośc powinni się ze mną zgodzić. Trzeba ją kultywować, bo pozwala nam spojrzeć na drugą stronę medalu, o której istnieniu nigdy byśmy nawet nie śnili, pozostając w błogiej macierzy Morfeusza naszej kultury, który karmi nas symbolami i skojarzeniami, z których jest upleciona.Cóż i w jakim kontekście powiedział ten Azjata?  Co było dla mnie nauką innego sposoby widzenia niż przyjęty w mojej kulturze?

Zdarzenie, o którym piszę, zaczęło się od referatu jednego z mówców. Mówca ten, Amerykanin o rosyjskim imieniu oraz nazwisku (z amerykańską afiliacją) często w swoim wystąpieniu powoływał się na Holocaust, podając go jako przykład jednej z największych tragedii ludzkości.

Po jego referacie głos zabrał ten Azjata. Pierwsze, co powiedział, to że rozumie tragedię Holocaustu i rozumie, co mogą czuć jego ofiary, a także rodziny tych ofiar.  Czy jednak rzeczywiście Holocaust jest największą tragedią ludzkości? Czyż nie jest przeceniany? (w oryginale: overestimated). Przecież tu w Azji miały miejsce tragedie nie mniejsze, a jesteśmy właśnie w Azji. Dla przykładu, w Korei Północnej w latach 90-tych w ciągu czterech lat umarło z głodu trzy miliony Koreańczyków, nagminną praktyką są medyczne experymenty na ludziach, w szczególności na kobietach w ciąży. Czyż tu w Azji nie należy mówić o tragediach aktualnych, żywych wciąż? Ich skala wcale nie jest mniejsza. Chyba, że... Azjaci są gorszymi ludźmi niż np. Żydzi i ich tragedie nie zasługują na udział w tej licytacji na giełdzie martyrologii. Może autor sam ma żydowskie korzenie i doświadczył konsekwencji Holokaustu, ale na Boga na świecie żyją też inni ludzi. Czy są gorsi, dlatego np. że mają skośne oczy i podobno są żółci?

I wtedy - stosując transkulturową empatię tak dalece, jak mogłem, wczułem się w tego Azjatę i usłyszałem: Czyż nie jest czymś ultra beszczelnym przyjechać na nasz kontynent targany ludobójstwem i przedstawiać swoje przeżycia jako najważniejsze ze wszystkich, uczyć nas, czym jest cierpienie? Trzeba być albo rasistą, albo głupcem, który zawłaszcza martyrologię dla siebie, pozbawiając innych miana ważnych ofiar. Tyle slyszałem w tym transkulturowym transie. 

Potem, wracając do mojego hotelu, w którym sam spędzam smutne dni, pomyślałem, że chłop miał dużo racji. Co z cierpieniem innych narodów, religii, ludów i krajów? Co z tolerancją dla innych i równością kultur? Co z tymi postulatami? Czy do cholery współczesny świat Zachodu nie poszedł zbyt daleko? Czy nie ocenia cierpienia rasistowsko, patrząc na rasy, a nie na ludzi? Czy próbując wyrównać szanse, wynagrodzić cierpienia nie skazuje wielu cierpiących na dalszą krzywdę pozostawania w milczeniu i zapomnieniu? 

I wtedy pomyślałem, ale przecież jestem Polakiem, a Polacy też cierpieli nie raz. Myśl tę zrodziła świadomość rocznicy Powstania Warszawskiego. Polacy umierali w obozach koncentracyjnych i gułagach. Polaków germanizowano, rusyfikowano. Ich dzieci zabierano i wychowywano jako nie-Polaków. Polacy pracowali jako niewolnicy dorabiając niemieckich chłopów. Polki gwałcono, na Polakach robiono także eksperymenty medyczne. Polskie miasta systematycznie niszczono i wysiedlano. Czy jest jakaś krzywda, która nie spotkała Polaków? Wreszcie gro Żydów, których Niemcy (nie myślałem już, że byli to naziści, przypomniałem sobie ich narodowość) mordowali w obozach, a Rosjanie zabili w Katyniu i podobnych miejscach, była Polakami mojżeszowego wyznania. To byli Polacy, obywatele i często gorliwi polscy patryjoci, których ojczyzną była przedwojenna Polska. Dziś mówi się o nich Żydzi. A co z ich polskością? Czyżby ta część natury była podludzka? Czy Hitlerowskie Niemcy zrealizowały część swojego planu pozbawiając Polaków, tego co polskie? Czy Polacy, którzy doznali takich krzywd, jak mało który naród europejski, nie mają swojego miejsca w Holocauście? I wreszcie, czy i nasza martyrologia nie została zawłaszcona, umniejszona, a więc czy Polak wyznania mojżeszowego lub Polak katolik, ateista, muzułmanin, protestant itd jest gorszy od Żyda? 

Stawiam to pytanie, gdyż odpowiedż na nie jest dla mnie jak powietrze. Duszę się, myśląć, że świat, w którym żyjemy odpowiada na nie pozytywnie. Nie chcę żyć w świecie rasistowskim. W świecie, w którym bycie Polakiem jest gorsze niż bycie Żydem. W świecie, w którym rasy i religie zawłaszczają sobie martyrologie i kneblują usta pozostałym.  Takiej samej wolności pragnę dla Żydów, jak i dla innych.

I dlatego, kiedy ktoś wypowie słowo HOLOCAUST, będą myślał o Polakach, Romach, Rosjanach, Żydach i wszystkich tych, którzy zginęli zabici przez Niemców, a ich ciała spalono w obozach koncentracyjnych (kolejność wymienienia nie odzwieciedla tu niczego).  Może nie potrafię tych ludzi nazwać, ale nie pozwolę nikomu zawłaszczyć tego cierpienia, które czuję, gdy o tym myślę. Kiedy będzie potrzeba, poprawię go lub ją. Jestem zdecydowanie przeciwko rasizmowi.

 

F. H.
O mnie F. H.

Jestem konfliktowy - z racji moich wielu twarzy łatwo znajduję wroga. Jestem otwarty na sojusze - z racji moich wielu twarzy łatwo znajduję punkty wspólne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka